Wracam do domu tą samą trasą co zwykle. Po drodze planuję jeszcze wstąpić do sklepu spod znaku skrzydlatego owada. Zaledwie parę kroków od mojego celu uderza we mnie strumień powietrza z kamienicy. Ale nie jakiegoś śmierdzącego, zatęchłego czy z silnym dodatkiem aromatu z nerek. To powietrze jest chłodne, pełne wirującego kurzu i tej nutki tajemnicy, którą tak lubię w starych kamienicach. Zerkam na uchylone drewniane drzwi. W oczy rzucają mi się detale przykryte farbą olejną. Podnoszę wzrok i elewacja potwierdza swój styl – biała szkliwiona cegła, secesyjne detale i opaski wokół okien. Wszystko przykryte szczelną warstwą tradycyjnej śląskiej sadzy. I urzędniczego zapomnienia. W myślach jej wiek szacuję na jakieś 110 lat. Mój wzrok podąża jednak za światłem, wyłaniającym się z głębi. Ciekawy kształt naświetla i fragmenty niestety już nieoryginalnych witraży podpowiadają, że równie interesująco może być od strony podwórza. Przestępuję próg i… nie docieram na drugą stronę korytarza. A przynajmniej nie tak szybko, jak przewidywałam. Ukryty na stropie skarb Brakuje mi tchu. Czuję jakby sufit spadał mi na głowę i jednocześnie żałuję, że jest tak wysoko, że nie mogę go dotknąć. Wznoszę ręce do góry, pomiędzy nimi dzierżąc już telefon i składam XXI-wieczny hołd temu, co właśnie wisi mi nad głową. – Piękne, prawda? – z zamyślenia, a może raczej z hipnozy wyrywa mnie głos jednego z mieszkańców. – O, tak! – odpowiadam, nie spuszczając wzroku z postaci greckiego boga i tytanidy namalowanych na szklanych płytkach, jakby zaraz miały się rozpłynąć. – A to było wszystko ukryte! – starszy pan chyba cieszy się z mojego zainteresowania – W czasach PRL-u to wszystko było zakryte. 40 lat temu robiliśmy remont i to zobaczyliśmy. Sami żeśmy to oczyścili! Spoglądam na niego i nie dowierzam. – A konserwator zabytków się nie zainteresował? – podpytuję, choć znam już odpowiedź. – A skąd! Kręcąc głową dorabiam kolejne ujęcia, docieram w końcu na podwórze i stwierdzam, że miałam rację – istotnie jest tu bardzo interesująco. Warto było, zupełnie przypadkiem, odwiedzić te miejsce. Właśnie tu, w tej secesyjne kamienicy w samym centrum Bytomia, sztuka łączy się z handlem! Właśnie tu, nad głowami przechodzących mieszkańców, królują Mnemosyne i Hermes. Jainty 15 Na pierwszy a nawet na drugi rzut oka jest to kamienica secesyjna. Wybudowana w 1906 roku wg projektu Franza Petzki. Frontowa elewacja wykończona białą szkliwioną cegłą z kamiennymi opaskami okiennymi oraz skromnymi detalami secesyjnymi. Tę samą białą cegłę spotykamy również na elewacjach od strony podwórza. 4-kondygnacyjna kamienica składa się z budynku frontowego oraz dwóch oficyn, tworząc zabudowę na planie litery „C”. Jako ciekawostkę dodam, że podobnie jak w kamienicy przy ul. Rycerskiej 7, również w tym obiekcie, zastosowano częściowe cofnięcie ostatniej kondygnacji, tworząc w ten sposób dwa piękne tarasy.