W samym centrum Bytomia, niedaleko Urzędu Miejskiego i krytej pływalni, a dokładniej na skrzyżowaniu ulicy Wrocławskiej (daw. Hindenburgstrasse) i Kolejowej (daw. Humboldtstrasse), znajduje się cichy, zielony skwer. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym – wysoka zieleń, utwardzone ścieżki, ławki, latarnie. Zwykły pareczek jakich wiele. Wykorzystywany przez okolicznych mieszkańców w celu skrócenia sobie drogi i krótkich spacerów z pieskiem. Dopiero po wejściu między drzewa ziemia ujawnia swój sekret. Groby Wiele lat temu, gdy jeszcze nie znałam historii tego miejsca, drzewa tu rosnące wydawały mi się jakby ciemniejsze. Oczywiście moja młoda jeszcze wyobraźnia podpowiadała wszelkie możliwe mroczne opowieści, dlatego skwer omijałam jak tylko mogłam. Jednak inna atmosfera tu panująca była faktem, a prawda niemal równie mroczna, co moje wyobrażenia. Przekonałam się o tym dopiero po sięgnięciu po literaturę tematyczną związaną z Bytomiem, a niewiele później zagłębiając się osobiście między rosnące tu drzewa. Kamienne zarysowania kwater grobowych są bardzo charakterystyczne, dlatego znalezienie ich nie jest problemem, nawet gdy teren porasta niska zieleń. Ja ich znalazłam kilkanaście. To pozostałości po grobach osób zamożniejszych, które mogły sobie pozwolić na wymurowanie grobowców. Wprawne oko zauważy również miejscowe nieznaczne zapadliska gruntu. Człowiek może zapomnieć, lecz ziemia nie zapomina nigdy. Stary cmentarz ewangelicki Nekropolia istniała od 1851 roku i, jeśli można to tak określić, nie miała szczęścia. Na południe od cmentarza powstała klinika położnicza dr Schuberta. Było to jeszcze przed I wojną światową. Już wtedy na cmentarzu chowano jedynie tych zmarłych, których rodziny pochowano tu wcześniej, jako że w 1897 roku oddano do użytku cmentarz przy obecnej ul. Powstańców Śląskich. W latach dwudziestych sugerowano przeniesienie starego cmentarza ewangelickiego. Jako jeden z powodów podano gliniasty, nieprzepuszczalny grunt, co groziło licznymi infekcjami przez wypłukiwanie grobów oraz biegające po terenie szczury. Dr Schubert, najzacieklej walczący o zamknięcie nekropolii, narzekał również na zbyt często odbywające się tu pochówki, które miały źle wpływać na pacjentki kliniki. Jak się jednak okazało grunt składał się z przepuszczalnego piasku, a obecność szczurów była prawdopodobnie spowodowana chlewikami dr Schuberta lub obecnie nieistniejącym już browarem przy ul. Wrocławskiej. Ponownie zainteresowano się cmentarzem w latach czterdziestych. Planowano teren zabudować lub przeprojektować na skwer. W 1941 roku dokonano policyjnego zamknięcia cmentarza ewangelickiego, a w celu pochowania zmarłego w istniejącym tu grobowcu rodzinnym konieczne było spopielenie zwłok w krematorium i uzyskanie zezwolenia. Pierwszy pochówek odbył się tu 19 grudnia 1851 roku, a ostatni w 1945 roku. Co się stało ze starym cmentarzem ewangelickim? Pozostał tu. Tak, dobrze czytacie. Cmentarz ewangelicki wciąż tu jest, większości ciał pochowanych tu ewangelików nigdy nie ekshumowano. Jedynie nagrobki zostały zdemontowane i wywiezione, część prawdopodobne na nowy cmentarz ewangelicki znajdujący się przy ul. Powstańców Śląskich. Było to dokładnie w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Nekropolia, zgodnie z planami z czasów II wojny światowej, została skwerem. Dobra lokalizacja nie małej działki (powierzchnia: 7 679 m2) kusiła też, aby teren zabudować, jednak ze względu na zmiany polityczne ok. 30 lat temu plany te nigdy nie zostały zrealizowane. Dla upamiętnienia tego miejsca w północno-wschodnim narożniku terenu została postawiona tablica pamiątkowa. Niestety, jak widać nie każdy potrafił docenić informacje na niej zawarte i uszanować historię. Źródło informacji: – „Cmentarze bytomskie od średniowiecza do współczesności”, praca zbiorowa pod redakcją Jana Drabiny, wyd. Towarzystwo Miłośników Bytomia, 1999. – źródła własne. Zdjęcia archiwalne dostępne na stronie fotopolska.eu. Jeśli tak jak ja gubisz się w markecie między majonezem a sosami do spaghetti, ta mapka google jest dla Ciebie: